Aktualności
2009-05-12 | Z pamiętnika Dominika ... sprawozdanie z VII PPWH
Wszystko co dobre szybko się kończy.. i tak oto kolejna edycja polskiej majówki na lodowcu Hintertux dobiegła końca. W tym roku mieliśmy wiele powodów do zadowolenia, i jak zwykle w trakcie imprezy nie zabrakło sporej dawki emocji, ale przeczytajcie sami..
Po tak intensywnym tygodniu, jakim był z pewnością Polish Pow(d)er Week in Hintertux, kilka dni odpoczynku skłania do refleksji i podsumowania. Cały nasz zespół, pomimo sporego już doświadczenia, z imprezy na imprezę pozyskuje nowe umiejętności co mamy nadzieję zaprocentuje w przyszłości.
Niedziela 26.04.2009 – Przyjazd
Tym razem termin imprezy ogólnie się rozmył i ze względu na to iż 1 maja przypadł na piątek, a 3 na niedzielę, tylko ok. 50% gości zdecydowało się na całotygodniowy wyjazd. Nasi stali goście dołączali do nas praktycznie przez cały tydzień, dzięki czemu w biurze udało nam się uniknąć tłoku i spokojnie już w niedzielę mogliśmy przewieźć cały sprzęt na lodowiec. Wieczorem do doliny zajechał pierwszy zespół, formacja Cree, a w kwaterach i pokojach hotelowych rozlokowali się wygodnie nasi goście. Było wiele ciepłych chwil kiedy to rozpoznawaliśmy kolejne osoby uczestniczące w poprzednich edycjach. Miło i spokojnie minął ten dzień i jedyne co zaniepokoiło chyba każdego, to prognoza pogody.. oj, natura dała nam się tym razem we znaki.
Poniedziałek 27.04.2009
Pozytywnie naładowana ekipa portalu, wraz z teamami (Rossignol, Dynastar, K2, Blizzard) i Dj-em, pojawiła się punktualnie o 8:00 rano pod kolejkami lodowca. Wraz z pracownikami kolejek, jako jedni z pierwszych, dotarliśmy na 2.650 m n.p.m. na stację Tuxer Fernerhaus, która przywitała nas porywistym wiatrem i chmurami. Warunki śniegowe, co prawda genialne (tyle śniegu na majówce co w tym roku jeszcze nigdy wcześniej nie było), ale podmuchy wiatru stanowiły nie lada problem.
Koledzy z Rossignol’a w pewnym momencie nawet chcieli promować paralotniarstwo na swoim pięknym, firmowym, dmuchanym stoisku :)
Nasz zwarty team już ok. godz. 9:30 był gotowy do przyjęcia gości. W chwili, kiedy DJ-Kriso odpalił głośniki każdy zrozumiał, że rozpoczęło się tygodniowe szaleństwo. 6 skiguidów Lidera, 2 instruktorów ze szkoły narciarskiej Tuxertal, narty oferowane przez 7 dystrybutorów, deski snowboardowe oraz nowość: stoisko z degustacją potraw Polskiego Jadła już od rana udowodniły wszystkim na lodowcu, że chwilowo językiem urzędowym na Hintertuxie stał się język polski.
Około godz. 11:00 wiatr wzmógł się na tyle, że stopniowo musieliśmy składać namioty i demontować flagi. W południe zostaliśmy na górze prawie sami, gdyż siła wiatru przekroczyła punkt krytyczny i zamknięto wyciągi powyżej 2.650 m. Cóż, na pogodę nikt nie ma wpływu, więc zaczęliśmy nastrajać się na pyszną kolację w Kleine Tenne, nowiutkim rustykalnym lokalu w Lanersbach, oraz na występ zespołu Cree.
Firma PLAY udostępniła nam startówki, które wręczaliśmy naszym gościom w namiocie informacyjnym oraz doładowania, które były nagrodami w naszych konkursach. To, oraz niskie stawki roamingow’e Play’a nie tylko ułatwiły komunikację pomiędzy uczestnikami, ale sprawiły, że nasi goście mogli na bieżąco zdawać relacje z majówki swoim bliskim w Polsce.
Po szybkiej ewakuacji z lodowca wstąpiliśmy do Kleine Tenne, w której już rozpoczęła się bluesowa próba zespołu Cree, i gdzie unosił się zapach polsko-tyrolskiej kuchni, który dodatkowo zaostrzał nasz apetyt. Pięknie przygotowany bufet już w pierwszym dniu przyciągnął rzesze kulinarnych koneserów, którzy po iście królewskiej obiadokolacji czekali na koncert inauguracyjny.
Punktualnie, "czyli z 10-ciominutowym opóźnieniem" wystartowali panowie z Tych. Już po pierwszych słowach lidera grupy - Sebka (syna Ryśka Riedla) i dźwiękach profesjonalnych muzyków wiedziałem, że to będzie genialny koncert. Siła rytmów rockowo-bluesowych z czasem rozhuśtała towarzystwo i ok. 21:00 nikt już nie pamiętał o wietrze i chmurach. Nasze serca wtopiły się w ambitne rytmy, a z naszych ust co chwilę rozbrzmiewały znane słowa ..czerwony jak cegła, boczny wiatr..
Ambitny repertuar i świetne aranżacje Cree były doskonałym początkiem wieczornej imprezy, która dla niektórych trwała jeszcze długo.. W tym miejscu muszę gorąco podziękować muzykom ze Śląska, chylę czoła i wiem, że tym występem zdobyliście wielu nowych, wiernych fanów.
Wtorek 28.04.2009
Wiatr jakby osłabł, lecz już w nocy zaczął sypać śnieg. Cały zespół, jak zawsze pełen entuzjazmu, od samego rana był gotowy do pracy. Tego dnia, pomimo kopkiego śniegu na trasach, w naszym firmowym namiocie pojawiało się coraz więcej znajomych twarzy. Testy ruszyły pełną parą i raz po raz spod chorągiewek Play’a startowały kolejne grupki skiguidingowe. Około południa w naszym polskim przedszkolu pojawiły się pierwsze dzieciaki.
Polskie Jadło robiło w restauracji furorę tradycyjnym polskim żurkiem, którym rozkoszowali się nie tylko nasi rodacy ale i Niemcy czy Holendrzy. Konkursy Play’a, przekomarzania szefa Lidera i Dj-Kriso dodatkowo ubarwiły pogodną atmosferę, a uśmiechnięte twarze gości motywowały nas jeszcze bardziej.
Zaraz po narciarsko-snowboardowych emocjach, na boisku w miejscowości Lanersbach zebrała się nasza reprezentacja, aby odbyć pierwszy trening przed czwartkowym meczem Polska-Austria. Szybko znaleźliśmy trenera, i praktycznie po godzinnej grze, w której uczestniczyli również goście z Ukrainy skrystalizował się trzon naszej drużyny.
Wtorkowym hitem w Kleine Tenne był występ, znanej już z poprzednich edycji majówki „eksplozji mocy”, czyli zespołu Kararockers. Po pierwszym krótkim secie, w trakcie którego nasi goście dokończyli swoje jedzonko, rozpoczęła się.. prywatka jakiej nie przeżył nikt! Ze sceny leciał hicior za hiciorem, a rozbawieni goście pokazali Austriakom, że można śpiewać i tańczyć ..nawet kiedy na scenie nie stoi „Anton aus Tirol”. Po kilku fantastycznych bisach ok, godz. 23:00 koncert zamienił się w dyskotekę i już zwyczajowo wieczorne polaków rozmowy i tańce trwały do.. kto wie której ;)
Środa 29.04.09
"A miało być tak pięknie.." – nawiązując do tekstu piosenki Happysad ..i było. Mimo tego, iż na początku sytuacja nie wyglądała za wesoło: o 8:00 rano otrzymaliśmy wiadomość, że wokalista zespołu nagle zachorował i grupa nie przyjedzie. Chwilowy smutek i lekka konsternacja, bo każdy z nas cieszył się na ich występ. DJ-Kriso rzuca hasło, że w końcu jesteśmy mistrzami improwizacji, więc na pewno coś wymyślimy ..co sądzicie o zespole Skangur? Kilka telefonów, minuty napięcia i problem rozwiązany, mamy godne zastępstwo. Teraz już nic nie jest nas w stanie zaskoczyć.
Na stoiskach widzimy coraz to nowe twarze, z głośników leci Skangur i Happysad. W godzinach popołudniowych pojawiają się nawet przebłyski słońca. Tak więc na lodowcu dzień pełen wrażeń, i to nie tylko tych narciarskich. Wszędzie słychać słowiańską mowę. Ku mojemu zaskoczeniu poznaję czeskie małżeństwo, które pyta czy moglibyśmy zrobić taką zabawę również dla naszych południowych sąsiadów. Po krótkiej wymianie zdań rejestrują się oni w naszym namiocie, a z czasem wśród uczestników pojawiają się kolejni Czesi, Słowacy, a nawet Niemcy.
W mojej głowie rodzi się myśl, że byłoby to miłe, gdybyśmy to my Polacy mogli w przyszłości zapraszać inne nacje do wspólnej zabawy na austriackim lodowcu..
Po południu kolejny trening mocno zmotywowanej drużyny piłkarskiej, tym razem wspartej siłami instruktorów krakowskiej szkoły narciarskiej Lider. W lokalu nie ma dzisiaj próby, ale za to na parkiecie pojawia się rurka.. będą tańce ;)
Po kolejnej wyśmienitej kolacji inicjatywę przejmuje legendarny już DJ-Kriso i po 15 minutach rozkręca towarzystwo organizując konkursy ..związane częściowo z rurką. W trakcie wieczoru mamy również pewną niespodziankę: jako że szef Lidera Piotr świętuje dzisiaj swoje urodziny, zespół Polskiego Jadła wnosi na parkiet wielki tort, którym Piotr jest w stanie poczęstować cały lokal, w zamian za co otrzymuje chórem odśpiewane „sto lat”. Nasi goście zdążyli już się wspaniale zaaklimatyzować i zintegrować. Aż miło popatrzyć, jak rodzą się nowe znajomości.
Czwartek 30.04.09
Dzisiaj pogoda jak by lepsza, choć dalej miodów nie ma. Na lodowiec dojechali kolejni weekendowi uczestnicy i dzielnie zapisują się na jutrzejsze zawody. Na trasach znowu kopki śnieg, lecz nasi goście są już zahartowani. Testy lecą świetnie i w trakcie dnia do naszych teamów dołącza Robert, przedstawiciel Kneissla na Polskę.
Między godz. 10:00 a 12:00 w dość ekstremalnych warunkach odbywa się trening na tyczkach. Z biura otrzymuję wiadomość, że Skangur dojechał cało i zdrowo i choć panowie nie do końca wiedzą gdzie są i dlaczego, na pewno dla nas zagrają. Nasze wakacyjne przedszkole robi się coraz liczniejsze.. no tak, bąble muszą jeszcze zadbać o odpowiedni makijaż na popołudniowy mecz. Po zmaganiach na lodowcu krótki soundcheck w Kleine Tenne (wow, chłopacy mają naprawdę niesowitą sekcję dętą i świetny wokal), zaraz potem zespół zostaje porwany przez nas na trybuny boiska w Lanersbach.
Po kilkuminutowych konsultacjach i rozgrzewce rozpoczynamy rewanż. Na początku nasi są górą. Pomimo, że mamy dość spory problem z nieodpowiednim obuwiem i mokrą nawierzchnią już w kilka minut przejmujemy prowadzenie, jest 1:0. Widać, że zespół szybko się dopasował do warunków i wysokie zwycięstwo wydaje się być tylko kwestią czasu. Z trybun raz po raz słychać entuzjazm kibiców i całość wygląda naprawdę dobrze. Austriacy lekko zdenerwowani zaczynają naciskać coraz mocniej i udaje im się wyrównać wynik lecz już kilka sekund później podwyższamy na 2:1. Do przerwy drużyna Tuxa ponownie wyrównuje wynik.
W drugiej połowie zaczynają się dziać cuda. Zaraz na początku mocno faulowany został nasz napastnik, podpora zespołu, a kilka chwil później kolejny napastnik, który już do końca kuleje na murawie. Pierwszy faul ma poważne konsekwencje gdyż zawodnik musi niestety udać się do szpitala. Z czasem dowiaduję się, że kontuzja łokcia jest skomplikowana i wymaga długiego leczenia. Chylimy głowy i pięknie dziękujemy za zaangażowanie, mając nadzieję że wszystko wkrótce wróci do normy.
Ta feralna seria kompletnie zmienia sytuację na boisku i spotkanie zamienia się w grę na jedną bramkę, niestety naszą. Pomimo kilku ciekawych akcji ze strony naszego zespołu nie udaje nam się już przełamać ataku miejscowych i mecz kończy się wynikiem 2:5 dla Austriaków. Pomimo lekkiego przygnębienia z powodu kontuzji naszego reprezentanta pożegnanie zespołów jest miłe i uprzejme.
Na chwilę obecną wynik spotkań układa się w remis, więc za rok już w korkach pokażemy, że nasi górą. W tym miejscu serdeczne podziękowania należą się naszemu głównemu sponsorowi firmie Play Mobile, która ufundowała koszulki dla obydwóch drużyn, a także kibicom za gorący doping.
W restauracji decydujemy się na małe opóźnienie w koncercie, aby dać szansę naszym zawodnikom na chwilę wytchnienia. Ok. 21:00 rusza "power" z Krakowa, czyli zespół Skangur. Już po kilku mocnych rytmach, podkreślonych genialnym brzmieniem dęciaków zespół przypada wszystkim do gustu.
Lokal Kleine Tenne z dnia na dzień zapełnia się, a zabawa jest coraz bardziej żywiołowa. Przy drugim secie parkiet jest pełny. Szczególnie cieszy fakt, że wśród odwiedzających lokal rozpoznaję coraz więcej mieszkańców doliny. Siła polskiego rocka jest w stanie poderwać nawet tyrolskie dusze. Panowie z Krakowa dają naprawdę szałowy popis i większość naszych gości już nie wie, który z koncertów podobał im się najbardziej. W trakcie koncertu okazuje się, że wśród gości są kolejni solenizanci, więc po dedykacjach i kilku bisach występ samoistnie zamienia się w imieninowo-urodzinowe pląsy przy muzyce DJ-Kriso i Tonnyego ..i trwa ..i trwa, sam nie wiem jak długo.
Piątek 01.05.09
Nareszcie.. Święto Pracy wita nas błękitem nieba, wyprasowanymi trasami, i cudownymi temperaturami. Humory dopisują i na zawody stawia się liczna grupa miłośników narciarstwa oraz snowboardu. Wszystko przebiega perfekcyjnie pod czujnym okiem instruktorów szkoły Lider.
Obserwując zawody stwierdzam, że poziom zawodników z roku na rok jest coraz wyższy, co widać szczególnie u najmłodszych. Całość dokumentuje Zwierz i kamerzysta Jakub. Efekty ich pracy już niebawem pojawią się na naszym portalu. Dobry nastrój wraz z zawodnikami zjeżdża na stację Fernerhaus, gdzie nasz zespół wymyśla coraz ciekawsze konkursy, łowienie ryb w przerębli, śpiewanie, grę na zepsutych cymbałkach.. jest naprawdę miło.
Po tak wspaniałym dniu na stoku czas na naszą gwiazdę. Dzisiejszy wieczór uświetnia najlepszy coverband Stinga i The Police , znana już niektórym formacja z Niemiec – Reggatta de Blanc. Pierwsze uderzenie w struny i prawie autentyczny głos Stinga robią wrażenie.
Tego wieczoru Kleine Tenne jest wypełniony po brzegi, sporo dodatkowych gości z Niemiec czy Austrii. Przy kolacji poznaję nawet grupkę Słowaków ..bajka.
Mamy wieczór internacjonalny z przednią muzyką i świetnymi aranżacjami. Z głośników leci hit za hitem, a cała sala śpiewa i tańczy.
W przerwie szef marketingu firmy Play Mobile, Bartosz Dobrzyński oraz dyrektor handlowy Polskiego Jadła - Piotr Sosin wraz z moją lepszą połową Agnieszką i instruktorami Liderka dekorują zwycięzców zawodów, a kilka chwil później rozpoczyna się druga część znakomitego koncertu.
Tego wieczoru ja sam już nawet nie wiem, który występ podczas imprezy był dla mnie najlepszy.. Rozbawiona publika domaga się kolejnego bisu, lecz gdzie są muzycy? Inicjatywę przejmuje lider grupy, Micke, który po raz kolejny, początkowo solo, podgrzewa atmosferę w lokalu. Reszta zespołu nie daje się długo prosić i huczna zabawa trwa dalej. To był genialny wieczór..
Sobota 02.05.09
Na lodowcu pogoda ponownie ulega pogorszeniu. W tym roku matka natura nas naprawdę nie rozpieszcza i w nocy porządnie sypnęło śniegiem. Rozstawienie naszych stanowisk trwa przez to nieco dłużej, gdyż z tarasu trzeba uprzątnąć grubą warstwę świeżego puchu. Dzisiejszy dzień jest już niestety zakończeniem. Czas wykorzystuję na dziesiątki rozmów i z satysfakcją słucham naszych gości dziękujących za zabawę. Wszystko przebiega według planu, a nasz zespół pomimo lekkiego zmęczenia żałuje, że Pow(d)er Week wielkimi krokami dobiega końca.
Wieczorem ekipa Polskiego Jadła daje po raz ostatni pokaz wielkiego kulinarnego kunsztu i przygotowuje szczególne menu.
Dzisiaj na sali gościmy między innymi naszych kwaterodawców, którzy przy spokojnej, stonowanej polskiej muzyce wraz z gośćmi z Polski rozkoszują się wspaniałymi potrawami.
Jest czas na rozmowy, propozycje i podsumowanie całego tygodnia.
Po zamknięciu bufetu nasi goście już po raz ostatni wychodzą na parkiet, by przyjemnie zakończyć kolejną, udaną edycję Polskiej Majówki na lodowcu Hintertux.
Ostatnim punktem programu jest losowanie vouchera. Zwycięzcą zostaje Krzysztof z Krakowa, który odbiera swoją nagrodę roześmiany jak zawsze od ucha do ucha.
Kilka minut wcześniej dowiaduję się od szefa regionu Tux-Finkenberg, że także zarząd regionu bardzo cieszy się z naszej inicjatywy i prosi o kontynuację.
Tak więc mogę oficjalnie ogłosić, że kolejna, VIII edycja The Polish Pow(d)er Week in Hintertux będzie miała miejsce w październiku 2009. Już teraz wszystkich serdecznie zapraszam!
Podziękowania
Jak zawsze w takich momentach kilka słów należy poświęcić osobom, firmom i instytucjom, którym zawdzięczamy ten ciekawy tydzień.
Na początek wielkie podziękowania dla firmy Play Mobile, która już po raz kolejny i z coraz większym zaangażowaniem sponsoruje naszą imprezę. Bez Was i Waszego wsparcia program nawet w połowie nie byłby tak bogaty. Nowością w tej edycji było uczestnictwo Grupy Kościuszko: Wasz profesjonalizm, fachowość i kreatywność nie tylko pozwoliła korzystać z szałowych degustacji i kulinarnych rozkoszy, ale pokazała innym nacjom wielką głębię smakową naszej rodzimej polskiej kuchni.
Słowa uznania również dla firm partnerskich czyli dystrybutorów sprzętu zimowego. Gorąco dziękuję firmom: Rossignol, Dynastar, K2, Blizzard, Head, Kneissl, Fischer, a także krakowskiej szkole narciarskiej Lider i austriackiej szkółce Tuxertal za troskliwą opiekę na stoku i po zajęciach ;)
Szczególne podziękowania należą się naszym patronom medialnym, czyli TVN-Meteo, Onet.pl oraz stacji RMF MAXXX. Bez Was nikt by o nas i o imprezie nic nie wiedział!
Ukłony składam wszystkim osobom, które włożyły wiele trudu w organizację całego zamieszania, działając na lodowcu i za kulisami: mojej żonie Agnieszce, Monixowi, Maji, Justynie, Danusi, Pauli i Oli oraz legendarnemu DJ-Kriso, Marcinowi, Zwierzowi, Pawłowi, hukido, Grześkowi i Sebie.
Nie wolno zapomnieć o współorganizatorach, czyli Informacji Turystycznej regionu Tux-Finkenberg z Hermannem Erlerem na czele, kolejkach lodowca Hintertux z Matthiasem Denggiem, Waltherem i Bennym, o właścicielach lokalu Kleine Tenne, czyli rodzinie Egger oraz jego wybitnej obsłudze z Andym i Gosią, a także o firmie GP-Battery, którą zawsze godnie reprezentuje Mateusz. Wielkie dzięki także dla Kuby, który cały tydzień utrwalił na twardym dysku i stworzy z tego materiału wspaniały film.
Jednak największe podziękowania należą się Wam, uczestnikom. Dziękuję za wsparcie, ciepłe słowa, wytrwałość i cierpliwość.
Cały ten monolog chciałbym zakończyć słowami lidera zespołu Kararockers: "Kryzysu nie ma" :))
Dominik & Co