Środa, 30 października 2024
*** Godziny otwarcia biura: pn - pt w godz. od 08:00 do 16:00 ZAPRASZAMY! ***

Aktualności

2006-08-24 | Z pamiętnika Dominika ... sprawozdanie z I PEW


Po wielu emocjach i długich przygotowaniach zakończyła się pierwsza edycja „The polish extreme week in Zillertal”. Jako organizatorzy cieszymy się bardzo że nasi goście wyjechali z tej wspaniałej doliny bardzo zadowoleni. Otaczająca dziewicza natura i dziesiątki atrakcji z pewnością przyczyniły się do wszechobecnej niepowtarzalnej atmosfery.


Już w pierwszym dniu z całej grupy uczestników wyłoniło się „twarde” grono extremistów. Dzień w dzień nie zważając na pogodę gromadnie braliśmy udział w prawie wszystkich przygotowanych atrakcjach.


W niedzielę część grupy ubrana w czare pianki, wybrała się na ekstremalny rafting rzeką Inn, a duga część w promieniach słońca z siodełek profesjonalnych rowerów górskich zwiedzała wzgórza Penken, okolice miejscowości Finkenberg i Mayrhofen. Jako że hasłem przewodnim naszego tygodnia był slogan Tomka Owsiaka „róbta co chceta” kilka osób przez cały tydzień organizowało swój czas zupełnie na własną rekę zwiedzając interesujące miejsca doliny i okolicy. Wieczorem odbyła się extremalna wycieczka na quadach do schroniska Enzianhof na wysokości 1300m n.p.m. i okazała się być naprawdę ekstremalna! A dlaczego, wiedzą tylko uczestnicy naszej imprezy.


W poniedziałek powtórka z raftingu lecz tym razem na rzece Ziller, a następnie w fascynującym otoczeniu jeziora Schlegeis testy kijków do Nordic Walking, udostępnionych przez firmę Fischer. Pogoda co prawda nie dopisała, ale humory bardzo i choć planowaliśmy wyskoczyć piechotą na kolację do Włoch, wylądowaliśmy w stylowej knajpce nad jeziorkiem, zajadając się pysznymi pstrągami.




We wtorek kilka osób z naszej ekipy czekał ciężki dzień. Prawie punktualnie o 9:00 rozpoczęła się wspinaczka na lodowiec Hintertux...dla jednych wielkie wyzwanie dla innych tak zwana „bułka z masłem”. Uzbrojeni w liny i pasy część grupy wspinała się miejscami po prawie pionowej ścianie do schroniska Spannagelhaus, następnie zwiedziła jaskinię i po 8 km wycieczce o ok. godz. 16:00 zjawiła siąęprzy dolnej stacji kolejek lodowca. Pozostali używali iście zimowych warunków zimowych panujących w ten dzień na Hintertuxie, jeżdżąc na nartkach lub snowbordzie. W nocy spadło ok. 20 cm świeżego puchu i jazda była naprawdę na maxxxa. Na zakończenie dnia wybraliśmy się na wieczór tyrolski aby przy taktach tyrolskiej muzyki, wyśmienitym jadle i regionalnych pląsach ukoronować dzień.


W środę trzon naszej grupy wyposażony w „czarne mundury piankowe” hełmy i liny zagłębił się w skalny kanion strumienia Zemmbach aby zjeżdżając naturalnymi zjeżdżalniami, skacząc z kilkumetrowych skał do błękitno zielonych lagun, spuszczając się na linie, sprawdzić swoją odwagę i sprawność fizyczną oraz przeżyć niezapomniane chwile. Wieczorem wyposażeni w rakiety tenisowe firmy Fischer, odbyliśmy rodzinny turniej w tenisa ziemnego i choć każdy dał z siebie wszystko, chyba nikt nie wie kto wygrał......według nas Ewa z Ryśkiem ale to jeszcze temat do obgadania i na pewno do rewanżu.


Czwartek upłynął nam pod znakiem lodowca. Wcześnie z rana pod dolną stacją kolejki zwarci i wyspani ruszyliśmy w bojowym nastawieniu na podbój Hintertuxa. Uzbrojeni w sprzęt narciarski i snowbordowy zmierzyliśmy się z silnym wiatrem i chmurami. Na dole w dolinie świeciło słońce a na szczycie Hintertuxa pełnia zimy. Wszystkie bąble (z wyjątkiem Soni, która bardzo nie lubiła gdy tak do niej mówiłem) korzystały do woli z udogodnień zimowego placu zabaw na szczycie lodowca. W godzinach popołudniowych spotkaliśmy się na kolejną eskapade Nordic Walking, tym razem w malowniczej dolince Floitental, aby dzień zakończyć kursem dojenia krowy. Zabawy było co nie miara a Jurek i Artur udowodnili, że profesjonalna gra na tyrolskich instrumentach ludowych to tylko kwestia 15 minutowego treningu. Niemiecka grupa pokonała nas co prawda w konkursie dojenia krowy ale wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że ta konkurencja może pozostać ich domeną.


Ostatni dzień rozpoczęliśmy lightowo wycieczką słynną Zillertaler Höhenstrasse. Największy wycisk dostały nasze samochody, wspinając się mozolnie na wysokość ponad 2000m n.p.m. Podczas kilku przystanków cieszyliśmy oko wspaniałymi widokami podziwiając dumne szczyty oraz chmury z perspektywy lotu ptaka. O godz. 14:00 przy wysokim stanie rzeki Ziller, po raz ostatni przeżyliśmy zmagania ekstremalne ruszając w dziki, prawie 10 km spływ na kanadyjkach. Nasi uczestnicy już z tygodniowym doświadczeniem wspaniale radzili sobie ze spienionym nurtem rzeki a u celu wszyscy uśmiechnięci od ucha do ucha i zmoczeni do suchej nitki z odrobiną smutku żegnali się z ekstremalnymi zmaganiami. Ten pełen wrażeń tydzień zakończyliśmy odwiedzając wieczorny festyn w Schlitters, a podczas wieczornego biesiadowania wspólnym tańcom i rozmowom nie było końca.


Chciałbym z naszej strony podziękować raz jeszcze wszystkim uczestnikom za te fantastyczne chwile. I już dzisiaj zaprosić na kolejną edycje, która z pewnością odbędzie się latem 2007. Szczególne wyrazy uznania składam na ręce aktionclubu „Mountains Sports” z Mayrhofen, za profesjonalne przeprowadzenie imprez oraz wielu naszym sponosrom i partnerom a także informacji turystycznej TVB Mayrhofen, bez pomocy których ta szczytna inicjatywa nigdy nie doszła by do skutku. Do zobaczenia w dolinie Zillertal podczas następnego „Extreme Week” lub na jednaj z naszych zimowych imprez. Wszystkich już dzisiaj serdecznie zapraszamy!


Powrót